Wywiad z Elizą A. Tkacz od Artifex.ru

06/05/2020

Wywiad z Elizą A. Tkacz od Artifex.ru

Ostatnio podczas wywiadu dla Artifex.ru, Polina Nikolaychik (Полина Николайчик) zadała mi dobre pytanie: Gdybyś miała wybudować swój świat, jak by wyglądał?

W początkowych dekadach swojego życia uczymy się świata, w którym przyszło nam żyć, a on nie przestaje nas zaskakiwać. Składamy sobie wtedy uparcie różne obietnice, moja to: jak będę duża, to będę robić tylko to, co chcę! Różnie później bywa z dotrzymywaniem obietnic złożonych w dzieciństwie, w końcu jednak przychodzi moment, w którym zaczynamy świadomie odrzucać te aspekty, które nas trawią, a na ich miejsce pieczołowicie wpuszczamy tylko te miejsca, ludzi i przedmioty, które dają nam szczęście, spokój i bezpieczeństwo. Ta selekcja towarzyszyła również historii pewnej zażyłej znajomości…

Z Poliną spotkałyśmy się na Hope Fest w Gdańsku, gdzie zagraliśmy z Arturem koncert charytatywny dla Australii. Po festiwalu długo razem rozmawiałyśmy, a Polina spisała tę rozmowę, która ukazała się w języku rosyjskim na portalu Artifex.ru (czytaj tekst w języku rosyjskim). Dla czytelników bloga zamieszczam oryginalne tłumaczenie autorki.

Wywiad z Elizą A. Tkacz od Artifex.ru:

– Eliza, wiem, że mieszkałaś długo we Francji. Opowiesz, jak to się stało?

Urodziłam się i mieszkam w Łodzi. Na trzecim roku studiów wyjechałam pierwszy raz do Francji. Robiłam podwójny dyplom i przez prawie 10 lat jeździłam między Polską, a Francją. To było życie na walizkach. Ogólnie bardzo polecam Francję krajobrazowo i turystycznie. Życie studenckie też jest tam przyjemne, ale nie podoba mi się francuski system pracy, nie chciałabym pracować w tym kraju, chyba że będąc muzykiem.

– A jakie było twoje dzieciństwo?

Szczęśliwe! Haha. Urodziłam się w czasach, gdzie nikt nie miał zbyt łatwo, w przeciwieństwie do tego, jak jest teraz. Wiadomo jednak, że będąc dzieckiem, nie jest się świadomym trudności, więc miałam szczęśliwe dzieciństwo. Moja mama mnie sama wychowywała, ale nigdy nie miałam wrażenia, że mam niepełną rodzinę. Chociaż byłam chyba czasem krnąbrnym i upartym dzieckiem, nie lubiłam zakazów, pamiętam, że dużo płakałam i miałam poczucie wewnętrznego nieszczęścia. Mówiłam sobie wtedy, że może teraz jestem mała, ale jak urosnę, to będę robiła tylko to, co chcę! I rzeczywiście, urosłam i robię to, co chcę! Haha

– Czym się zajmujesz oprócz muzyki i uprawiania zawodu?

Zauważyłam u siebie już wcześniej niebezpieczną tendencję: jak widzę, że ktoś zajmuje się czymś interesującym, to też zaraz muszę tego spróbować. Przez to wiele rzeczy zaczynałam, ale niewiele z nich kończyłam. Szybko zatem powzięłam decyzję, że, jak już się za coś zabieram, to muszę to skończyć. To doprowadziło mnie do dwóch dyplomów inżyniera, dwóch magistrów i prawie podwójnego doktoratu! Poza pracą i muzyką jeżdżę na rowerze i rolkach. Kiedyś szyłam torby i gdyby nie moja obecna praca i muzyka, myślę, że szyłabym te torby dalej. Hah. Lubię oglądać filmy i bawić się obrazem, nagrywam i montuję swoje teledyski.

– Czy często podróżujesz?

Miałam trochę przesyt podróżowaniem przez ciągłe życie na walizkach we Francji. Teraz jednak marzy mi się Skandynawia. We wrześniu jedziemy na showcase festival Live at Heart w Szwecji. Z dalszych podróży, kiedyś byłam w ramach konferencji naukowej w Maroko. Z wielu względów raczej nigdy nie wybrałabym się tam turystycznie, ale dzięki konferencji zwiedziłam niewielki fragment tego kraju i było to bardzo dobre doświadczenie!
Podróże dają nową perspektywę. Jeżeli długo siedzimy w jednym miejscu, robiąc tę samą rzecz, obracając się w jednym środowisku, z czasem niektóre problemy zaczynają urastać do zbyt dużych rozmiarów. Wtedy wystarczy wyjechać i zobaczyć inną kulturę, myślenie i głowa się otwiera. Drobne problemy znikają. Wydaje mi się, że ludzie, którzy podróżują, są szczęśliwsi.

Czy myślisz o swoich słuchaczach podczas pisania bądź publikacji piosenek? Jeśli tak, to w jakim kontekście?

Zawsze, jak komponuję, myślę o tym, kto będzie słuchał utworu. Myślę o piosence, jak o dialogu z konkretną osobą i jakie samopoczucie ma wywołać u niej moja muzyka. Ogólnie nie mam jakiegoś odgórnego założenia, ale można powiedzieć, że w dużej mierze piszę dla kobiet podobnych do mnie samej.

Chociaż w momencie publikacji, oczywiście, mam nadzieję, że piosenka trafi do szerszego grona odbiorców.

– Podczas grania na scenie stajesz się bardzo delikatna. Czy masz specjalną postać sceniczną?

Na scenie staram się być sobą i taka forma ekspresji mi odpowiada. Być może trema, której doświadczam sprawia, że pozbywam się swoich masek. Osobiście wolę artystów, którzy wychodzą do publiczności w T-shircie i dżinsach. Taka estetyka do mnie trafia, ale oczywiście szanuję inne formy ekspresji.

W bliskich relacjach towarzyskich wolę słuchać innych niż narzucać swoją osobowość i najwidoczniej traktuję publiczność, właśnie jak kogoś bliskiego, kto przyszedł mnie posłuchać, czuję zaufanie i wtedy się otwieram, jestem sobą.

– Czy masz jakieś specjalne rytuały przed koncertami?

Na scenie prawie nie mam makijażu. Charakterystycznym elementem jest biała plamka na grzywce, a pomysł wyszedł od makeup artysty, Grzegorza Szustaka. Traktuję tę charakteryzację, jako symbol dojrzałości związanej z moim wiekiem i jest również nawiązaniem do Skandynawii, bo moja muzyka jest często porównywana do muzyki północy.

Eliza, na swoich wystąpieniach robisz wprowadzenia do piosenek, w których wyjaśniasz sens swoich utworów. Jest to bardzo obrazowe i poetyckie. Dlaczego to jest ważne dla ciebie?

Podczas koncertu prowadzę narrację i traktuję występ jako całość.

Moje utwory są dostępne w sieci i każdy może słuchać ich pojedynczo na różnych playlistach. Natomiast na koncertach chcę dać słuchaczom wartość dodaną. Przeprowadzam ich przez historię, wyjaśniam, z czego wynika kolejna piosenka, a z niej następna. Większość utworów jest po angielsku, więc chciałabym też nawiązać lepszy kontakt z publicznością, podać klucz do interpretacji.

Już w momencie tworzenia traktuję utwory spójnie w kontekście jednego tematu i historii, a każda piosenka dodaje coś nowego do tej opowieści, pokazuje temat z innej strony.

W twoich teledyskach jest bardzo dużo przyrody. Jaką rolę przyroda ma w twoim życiu i co ona znaczy dla ciebie?

Rzeczywiście przyroda pojawia się często w moich piosenkach. Ogólnie moim żywiołem jest woda, dobrze się w niej czuję. Urodziłam się w mieście, ale miałam to szczęście, że wakacje spędzałam na wsi. Obecność przyrody w muzyce jest wyrazem tęsknoty do tej beztroski i równowagi, jaką daje nam przyroda. Mieszkam w mieście i mam ładny widok z okna, ale jest to jednak widok na dachy i wieżowce.

W teledysku SWAN zauważa się twoją nieobojętność do wojen i biedy na ziemi. Czy mogłabyś opowiedzieć o tym trochę więcej?

Bodźcem do powstania tej piosenki była praca fizyczna i nierówność społeczna kobiet. Niektóre z nas żyją w ciągłym strachu i niepokoju. Los sprawił, że urodziły się w danym środowisku, kraju, rodzinie, ale jednak potrafią wyrwać się z tej sytuacji dzięki ciężkiej pracy, sile i uporowi. Przez oszczędność słów i krótką formę, zostawiłam tu duże pole do interpretacji. Nie wiadomo, co oznacza ostatnia scena w teledysku. Nie wiadomo, gdzie prowadzi dalsza droga.

Tak jakby przemiana, ponowne narodziny.

Tak, dokładnie, tego symbolem jest tytułowy łabędź.

Ten fakt, że realizujesz siebie jako wykładowczyni na politechnice bardziej ci pomagał czy był przeszkodą w rozwoju twojej indywidualności?

Edukacja techniczna nie odsunęła mnie od muzyki. Myślę, że na wszystko w życiu jest odpowiedni czas i miejsce. Wcześniej chciałam zdobywać dyplomy, ale później przyszedł czas, gdy zaczęłam zwracać większą uwagę na muzykę, bo też zaczęła mi lepiej wychodzić. Teraz nastał dobry moment, aby wypowiedzieć się muzycznie.

Czy udaje ci się zachować równowagę pomiędzy pracą, twórczością, rodziną i rozwojem osobistym?

Wiesz, muzyka czasami może być frustrująca. Nie zawsze wszystko idzie tak, jak w duszy gra. I wtedy spełniam się w innej sferze. Mogę napisać artykuł naukowy, zrobić badania, porozmawiać z ekspertami w swojej dziedzinie. Działa to też w drugą stronę, czasami praca też potrafi dać w kość. Wtedy jest fajnie usiąść przy pianinie i puścić wodze fantazji muzycznej.

Czy jesteś gotowa na to, aby działalność muzyczna zajęła główne miejsce w twoim życiu, 100 procent czasu?

Wszystko jest możliwe, ale obecna równowaga jest dla mnie bardzo zadowalająca. Jeżeli miałabym z czegoś zrezygnować, to byłoby to pozbawieniem siebie czegoś, co obecnie mam. Nie widzę takiej potrzeby. Jeśli nauka ze mnie nie zrezygnuje, to ja raczej też z niej nie zrezygnuję. Haha

W sensie ekonomicznym, cieszę się, że mój byt nie zależy od muzyki, daje mi to totalną wolność tworzenia. Gdybym miała uzależniać muzykę od tego, co mam włożyć do garnka, mogłoby się to odbić negatywnie na muzyce, a tego bym nie chciała.

– Jak myślisz, jaki wpływ 10 lat życia we Francji miały na twoją twórczość?

Życie studenckie we Francji jest wielokulturowe. Pamiętam, jak pierwszy raz wyjechałam do Francji 13 lat temu, to w domu studenckim mój późniejszy kolega chodził po pokojach i na zamówienie stołówki robił listę osób z innymi nawykami żywieniowymi. Głównie chodziło o osoby, które nie jedzą wieprzowiny, ale też o wegetarian. Może obecnie w Polsce już jest to normalne, ale 13 lat temu… To dla mnie było takie WOW, że bierze się w ogóle pod uwagę tych ludzi, którzy się różnią? Przez te szczegóły widać, jak tam inaczej postrzega się innych.  Może dzięki temu moja głowa otworzyła się na inne kultury i niektóre problemy społeczne oraz brak akceptacji.

Co najbardziej Cię inspiruje i daje impuls do działania?

Do tworzenia muzyki na pewno potrzebuję stanu równowagi wewnętrznej. Jak mam w sobie dużo sprzecznych emocji, to raczej nie napiszę niczego dobrego, co chciałabym przekazać dalej. Ostatnio zaczęłam pisać bloga. Inspiruję się też zewnętrznymi źródłami, czyli oglądam dokumenty, obrazy, czytam książki.

– Czy szukasz w jakiś sposób tej równowagi?

Równowagi raczej nie potrzebuję szukać. Ona zawsze gdzieś tam się w końcu znajduje. Nie potrzebuję do tego szczególnych rytuałów. Nie taguję tego, co robię, czyli nie nazywam ani medytacją, ani jogą, ani żadną inną filozofią. Jest to tylko bycie tu i teraz, z tym, co mnie otacza.

– Jakie myśli zaczynają twój dzień? Czy jest jakaś nić przewodnia twojego dnia?

Jak wstaję, pierwsze co robię, to daję jeść kotom. Czasami budzę się naprawdę dopiero w pracy, w trakcie zajęć. Haha. Ważnym elementem w ciągu dnia jest kawa. Organizuję dzień przed i po pierwszą kawą, przed drugą kawą i po drugiej kawie. Przed zaśnięciem często myślę o konkretnych ludziach, zawsze tych samych. Czyli jakbym miała wymienić, to mój dzień składa się z kotów, kawy i ludzi.

– Czym się kierujesz podczas podejmowania decyzji? Co dla ciebie jest w takich sytuacjach najważniejsze?

Potrafię dosyć szybko podjąć właściwą na daną chwilę decyzję. Jeśli chodzi o działania codzienne, szanuję bardzo swoją wolność. Właśnie teraz spełniam obietnice, które złożyłam sobie w dzieciństwie – robię tylko to, co chcę. Ale też wychodzę z założenia, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka, również dbam o to, żeby nikt nie przekraczał moich własnych granic.

– A czy mogłabyś wymienić swoje główne wartości? Czy coś jeszcze jest poza wolnością i równowagą, bo zrozumiałam, że są dla ciebie ważne?

Najważniejsze jest to, że wartości te wynikają z moich własnych doświadczeń. Nie kieruję się żadnym systemem wierzeń, filozofią ani religią. Staram się nie tagować siebie, np. jeżeli nie jem mięsa, to nie nazywam siebie wegetarianką. Nie lubię tego „tagowania”. To również daje mi poczucie wolności i niezależności. Kieruje mną jednak hedonizm, czyli dążenie do szczęścia. Natomiast, życie w strachu, to jest to, czego nie chciałabym nigdy doświadczyć.

Gdybyś miała wybudować swój świat, jak by wyglądał?

Mam nawet taką piosenkę – ITAKA. Jest pierwszą piosenką po polsku, którą gramy i zaczynamy nią każdy koncert. Opisuje takie idealne miejsce, w którym chciałabym się znaleźć. Jest tam samotny dom, wśród wody, wokół są drzewa, a nad wodą unosi się biała mgła. To kojarzy mi się z byciem sobą, z równowagą, też ze spokojem i brakiem strachu. Byłby to świat, gdzie ludzie się nie boją. W naszej rzeczywistości zdarza się, że kobiety obawiają się swoich mężów, dzieci – swoich rodziców… ten strach jest obecny w życiu wielu ludzi na co dzień. U mnie na szczęście go nie ma i jest to taki świat, którego życzyłabym każdemu.

Nasze ostatnie pytanie…Co ostatnio robiłaś po raz pierwszy?

Ostatnio próbowałam ogarnąć streaming online, aby w dobrej jakości móc grać mini koncerty na żywo. Haha… Jeśli chodzi o kawę, wcześniej piłam tylko czarną, a teraz zaczęłam robić kawę z mlekiem – latte z dużą pianką. Doprowadzam to do perfekcji, próbuję nowych smaków. No i pisanie bloga, nigdy wcześniej tego nie robiłam.

– Dziękuję, Eliza, bardzo ciekawie odpowiadałaś!

Dziękuję Ci bardzo. Było mi bardzo miło!

wywiad przeprowadzała Polina Nikolaychik

Podobne…

Koncertowy lifestyle

Koncertowy lifestyle

Koncertowy lifestyle W związku z pandemią musieliśmy zawiesić działalność koncertową. Część naszych działań...

Scena dla kobiet. Część 1. Siła

Scena dla kobiet. Część 1. Siła

Scena dla kobiet. Część 1. Siła Urodziłam się kobietą, jestem kobietą i czuję się kobietą. Z tej perspektywy patrząc,...

1 komentarz

  1. Royal CBD

    Hmm is anyone else having problems with the pictures on this blog loading?
    I’m trying to determine if its a problem on my end
    or if it’s the blog. Any responses would be greatly appreciated.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *