Koncertowy lifestyle

14/04/2020

Koncertowy lifestyle

W związku z pandemią musieliśmy zawiesić działalność koncertową. Część naszych działań przenieśliśmy do sieci, chociaż żadne z nas nie miało na to wyjątkowej ochoty. Koncert jest to bezpośrednie spotkanie z publicznością, całe przedsięwzięcie i rytuał. Gdyby nie spotkania w prawdziwym życiu, nigdy by się nie wydarzyła historia pewnej zażyłej znajomości…

Dzisiejszy wpis zamieszczam dla muzyków amatorów, którzy marzą o karierze scenicznej.

Najczęściej zadawane pytanie artystom przez dziennikarzy, którzy nie przygotowali się do wywiadu, to – dlaczego zajmujesz się muzyką? A zwyczajowa odpowiedź – muzyka, jest tym, co od zawsze kocham, lubię stać na scenie przed publicznością i dzielić się swoimi emocjami.

Powszechnie przecież wiadomo, że muzyk wychodząc na scenę gra dla własnej przyjemności, a później pije i imprezuje do zamknięcia lokalu.  

Jeżeli czytasz ten wpis, jako słuchacz niebędący muzykiem, jest to jedyne, co powinieneś wiedzieć. Przerwij czytanie w tym miejscu.

Jeżeli jednak interesuje cię, jak wygląda prawdziwe życie sceniczne, to zapraszam do dalszej lektury.

Otóż, jak stoję na scenie, to oprócz tremy, moje emocje są ostatnią rzeczą, o której myślę. Na początku myślę o tym, jak najlepiej skanalizować własny stres, a potem staram się wykonać rzetelnie wszystkie elementy, które wyćwiczyłam wcześniej podczas prób. O emocjach też myślę, ale nie o swoich, ale o emocjach publiczności, na które staram się dynamicznie reagować i wpływać.

Poza tym lubię spotkania z ludźmi, rozmowy i imprezy, lubię też podróżować i poznawać nowe miejsca.

Nie są to wszystkie rzeczy, które muszę lubić, a lista jest długa i podszyta nutką sarkazmu.

Kontynuując, lubię spalać benzynę, spać w aucie, jeść hot-dogi na stacjach benzynowych, lubię nosić, rozstawiać i pakować każdego wieczoru sprzęt, zwijać kable na backstage’u, lubię krzyczeć na swoją ekipę, chociaż mój stres nie wynika z ich winy i lubię udawać, że nic się nie stało i pokrywać koszty, kiedy organizator koncertu nawali.

Najbardziej lubię dbać nadmiernie o swoje zdrowie, kupować i łykać pastylki na gardło, na brzuch, na odporność, czuć presję, że jeżeli w momencie wyjścia na scenę nie będę w dobrej dyspozycji głosowej i fizycznej, to praca całego zespołu muzyków, techników, producentów, managementu idzie na marne. Czy wiesz, że śpiewanie z bólem gardła jest możliwe, ale z bólem brzucha już nie?

Lubię w końcu obwiniać się po koncercie, że tym razem coś nie wyszło, że były nuty, które źle zaśpiewałam, źle zagrałam, sprzęt się zawiesił, bateria przestała działać…

Jeżeli jesteś gotów, żeby lubić to wszystko, to zawód koncertującego muzyka jest prawdopodobnie dla ciebie.

Jeśli o mnie chodzi, pandemia uświadomiła mi ważną rzecz – ja naprawdę to wszystko lubię.

fot. YM

Podobne…

Scena dla kobiet. Część 1. Siła

Scena dla kobiet. Część 1. Siła

Scena dla kobiet. Część 1. Siła Urodziłam się kobietą, jestem kobietą i czuję się kobietą. Z tej perspektywy patrząc,...

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *